Odeszła Natalia LL

Wspomnienie autorstwa Anny Markowskiej

Natalia LL, Piramida, 1980

12 sierpnia 2022, w wieku 85 lat zmarła Natalia Lach-Lachowicz, znana miłośniczkom i miłośnikom sztuki pod pseudonimem Natalia LL. Wymyśliła go, by stworzyć siebie, a jednocześnie móc się sobie przypatrywać i świadomie kreować drogi, którymi chciała podążać. Obdarzona wieloma talentami, miała silny charakter i wiarę w sztukę. Dlatego, z dróg jakie przeszła, dałoby się stworzyć labirynt: tu banalność styka się z tragizmem, ironia z duchowością, a dosłowność z niedopowiedzeniem. A przy tym, splot talentu, pracowitości, odwagi i radości życia były powodem, iż kolejne pokolenia  odnajdowały w niej nie tylko Wybitną Artystkę, ale i Mistrzynię Życia. Potrafiła zwykłej codzienności nadać rangę najwyższą. 

Urodzona w Zabłociu (dzisiejszej dzielnicy Żywca), po nauce w liceum plastycznym w Bielsku-Białej przyjechała na studia do Wrocławia. Zakochała się w tym mieście i w koledze ze studiów. Z Andrzejem Lachowiczem, za którego wyszła za mąż w 1964 roku (rok po dyplomie w zakresie projektowania szkła pod kierunkiem prof. Stanisława Dawskiego), stworzyła promieniującą słonecznym pięknem power couple. Publicznie celebrowali swoje uczucie w sposób, który stał się filozofią obfitości i pełni życia czasów wiecznych niedoborów i ograniczeń. Ich przekaz sprowadzał się bowiem do mocnej wiary, iż wystarczy mieć siebie nawzajem,  by znikły wszelkie przeszkody i restrykcje. Jednak, choć ich obecność nastrajała serca jednych na tęsknotę za miłością i przyjemnością, u innych wzniecała gniew i oburzenie. Dla posiadających oczy z tyłu głowy strażników porządku ich afektywne celebracje bywały bowiem rozumiane jako niebezpieczne dla władzy i ustalonego status quo. Gdy z wyrafinowanej fotografki (nagradzanej jeszcze na studiach) Natalia LL zmieniła się w performerkę i transmedialną artystkę, zaczęła być tępiona przez cenzurę oraz inwigilowana przez służbę bezpieczeństwa. Odmawiano jej paszportu, próbując ukrócić karierę. Tym mocniejszym ciosem była dla niej pogarda i dezawuacja ze strony uprzywilejowanej, dominującej neo-awangardy. Nie mieściła się w ich kanonach. Jej odpowiedzią była trafna ocena sytuacji (Andrzej Lachowicz nazwał krytyków „retroawangardą”) oraz udana próba zaistnienia w obiegu międzynarodowym. Stało się to  dzięki pielęgnowaniu znajomości nieformalnych, omijających politykę państwową. Pomysł tworzenia niezależnych od oficjalnego obiegu autorytarnego państwa sieci kontaktów był zresztą pomysłem pokoleniowym. Inny sposób cyrkulacji sztuki stał się możliwy dzięki konceptualizmowi i wynalazkowi sztuki lekkiej i przenośnej. Zdjęcia, druki, informacje, komunikaty, manifesty – to rodzaj twórczości artystycznej, który z jednej strony wymagał żywej reakcji i wyobraźni odbiorcy („korekty wyobrażeniowej” – jak nazywała to artystka), a z drugiej – umożliwiał zmieszczenie wystawy w teczce, z którą (pod pachą) można było ruszyć w świat. Kiedy zatem tylko było to tylko możliwe, Natalia LL jeździła po świecie. Po latach okazało się, że wzięła udział w najważniejszych wystawach feministycznych w Europie. Usieciowieniu kontaktów artystki sprzyjał także pobyt na stypendium Kościuszkowskim w Nowym Jorku w 1977 roku.  Nie rezygnowała jednak z animacji lokalnego środowiska: była współzałożycielką grupy-galerii Permafo, dzięki której powstało wiele wystaw i wydawnictw. Brała udział w tak ważnych historycznych wydarzeniach, jak: Sympozjum Plastyczne „Wrocław ’70” oraz wystawa „SP (Sztuka Pojęciowa)”, w prowadzonej przez Jerzego Ludwińskiego we Wrocławiu Galerii Pod Moną Lisą. 

Była wszechstronną artystką, poszukującą nieustannie nowych środków wyrazu. Odeszła od wyuczonego zawodu projektantki szkła: obrazy mieszała ze słowami, fotografowała, malowała, obmyślała wystawy oraz nowe sposoby eksponowania i dystrybucji dzieł. Jako kuratorka Triennale Rysunku we Wrocławiu w 1974 roku  redefiniowała rozumienie rysunku. Jako fotografka nie ograniczała się do robienia zdjęć, bo zmieniając ich skalę, odklejając od dwuwymiarowego podłoża i  wyjmując z ram, stwarzała obrazowe przestrzenie immersyjne. Bywało, iż luźno zwisające fotograficzne płachty powiewały lekko na wietrze, bywało iż włożone w koperty wydruki stawały się przesyłkami-darami, docierającymi tam, gdzie artystce nie dane było dojechać. Stawiła czoło niemożności widzenia organizując seanse Śnienia, w których publiczność oglądając jej śpiącą postać była tyleż rozczarowana iż nie może zobaczyć jej wizji, co zmotywowana – by dotrzeć do nich w najbardziej szalony sposób, dzięki intuicji, empatii i marzeniu. Ostatni okres jej twórczości, tak zaskakująco odmienny od tego, co dotychczas stworzyła, nazwać można campowo-wagnerowskim, gdyż zainteresowawszy się mitologią niemiecką brawurowo wcielała się w Brunhildę, rozwijając wspomnienie z dzieciństwa: usłyszaną podczas bombardowania rodzinnego miasta  płytę z nagraniem Cwału Walkirii.  Steatralizowała proces starzenia się, udramatyzowała go w sposób paradoksalnie drapieżny i prześmiewczy. Mnogość wątków wanitatywnych, związana z coraz bardziej dotkliwą świadomością śmierci nigdy jednak nie zagroziła jej wierze w sztukę. Wręcz przeciwnie, jej ostatnie wystawy, takie jak Secretum et tremor (Tajemnica i drżenie), nie pozostawiają wątpliwości, że artystce – przy wsparciu kuratorskim Ewy Toniak –  udało się ponownie dotrzeć do wrażliwości odbiorców i głęboko ich poruszyć. W XXI wieku popularność Natalii istotnie wzrosła, czego dowodem m.in. udział w ekspozycji „World Goes Pop” w londyńskiej Tate (2015–2016) oraz w „International Pop” w Philadelphia Museum of Art w Filadelfii (2016). Nie można też zapomnieć o wiernie towarzyszącym dokonaniom artystki kuratorze Muzeum Narodowego we Wrocławiu Adamie Sobocie, Agacie Smalcerz z Galerii Bielskiej BWA oraz Dorocie Monkiewicz z czasów, gdy była dyrektorką Muzeum Współczesnego Wrocław. Ta ostatnia, choć patronem instytucji uczyniła Jerzego Ludwińskiego, to jednocześnie to właśnie Natalia LL stała się niekwestionowaną i stale obecną „matroną”, żywo obecną w planach muzeum i jego wystawach. 

Pisali o niej najznakomitsi: Piotr Piotrowski i jego wspaniali uczniowie: Agata Jakubowska, Izabela Kowalczyk, Paweł Leszkowicz, którzy zmienili sposób w jaki rozprawiało się w Polsce o sztuce. Każdy analizował zresztą jej twórczość inaczej, naświetlając inne aspekty. W jej bibliografii pojawia się plejada polskich krytyków sztuki różnych pokoleń: Urszula Czartoryska, Barbara Baworowska, Lila Dmochowska,  Maria Hussakowska,  Alicja Kępińska, Bożena Kowalska, Krzysztof  Jurecki,  Anda Rottenberg, Ewa Tatar, Ewa Toniak, Łukasz Ronduda, Adam Sobota, Grzegorz Sztabiński, Jarosław Lubiak, Adam Mazur, Agnieszka Rayzacher, Stach Szabłowski, Jerzy Truszkowski… Lista jest znacznie dłuższa, nie sposób wymienić wszystkich w krótkim wspomnieniu, choć nie można przeoczyć jeszcze reżysera Andrzeja Sapiję, wnikliwie filmującą jej twórczość. 

Najpopularniejszym dziełem Natalii LL pozostaje ciągle seria zdjęć i instalacji Sztuka konsumpcyjna, pokazująca m.in. jedzącą banana młodą dziewczynę. Praca pojawiła się w połowie lat 70. na okładce „Flash Artu” i odtąd zobaczyć ją można było niemal na całym świecie. Zainspirowała wiele lat później m. in. artystki z duetu Sędzia Główny (Aleksandra Kubiak, Karolina Wiktor) oraz Karola Radziszewskiego do stworzenia nowych wersji dzieła, będących hołdem dla artystki. Wspólne jedzenie banana stało się oprócz katarktycznej transgresji także manifestem praw obywatelskich. Do popularności Sztuki konsumpcyjnej przyczyniły się również niedawne wydarzenia, czyli usunięcie w 2019 roku prac Natalii LL z ekspozycji w Muzeum Narodowym w Warszawie. Stało się wówczas coś, czego Polska nie widziała. Wsparcie dla artystki wyraziły tłumy ludzi, spontanicznie przybywające pod gmach muzeum, by publiczną konsumpcją bananów wyrazić niezgodę na cenzurę i ograniczanie wolności. Tak oto po półtora wieku od artysty-Interrexa (Matejki) – skupionego na narodzie, pojawiła się w kraju artystka-Regina (Natalia LL), broniąca praw jednostki. 

Dzięki temu, że jej twórczość stała się symbolem osobistej wolności i prawa do przyjemności, trafiła do literatury popularnej. Dialog z powieści Zygmunta Miłoszewskiego Kwestia ceny (2020) rozgrywa się między zwalnianą właśnie z posady dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie profesorką Zofią Lorentz a Urzędnikiem Ministerstwa. Zwalniana historyczka sztuki dziwi się ministerialnej polityce:

„ – Potrzebna wam ta fala kpin od Lizbony po Władywostok? Te happeningi z ludźmi jedzącymi banany pod ministerstwem? Przecież skrzykną się momentalnie.

– Pani udaje, że nie rozumie. Nie chodzi o banana, przecież banan jako taki, jako część martwej natury, może być nawet dziełem sztuki. Albo u ludów prymitywnych na przykład.

– Jest dwudziesty pierwszy wiek, na litość boską.

(…)

– Chodzi o sposób, w jaki artystka je banana. Lubieżny. Pornograficzny. Wyuzdany, prowokacyjnie feministyczny. (…)”.Powieść Miłoszewskiego czerpała z aktualnej rzeczywistości i po raz kolejny uświadomiła nam, że nie tylko generalnie historia sztuki potrzebuje wybitnych artystek, historia wielkich bohaterek, a miasta pomników kobiet, ale również konkretnie – nasze, polskie życie publiczne wymaga inkluzywności po latach formatowania, bynajmniej nie tylko tego z minionej epoki i obalonego reżimu. Natalia LL wdarła się przebojem w patriarchalną i odzmysłowioną przestrzeń Narodu spektakularnie i nieodwracalnie. Dziękujemy.